!!!!!! ZAWIESZONE !!!!!!

poniedziałek, 2 grudnia 2013

3. Coś o czym nie wiesz.

Piszę tego posta już kilka minut nie jak dotąd nie byłam pewna swoich decyzji. Ale myślę że to jednak dobry pomysł. Otóż, postanowiłam zawiesić bloga. Od dwóch miesięcy próbuję coś nowego napisać ale nijak mi to nie idzie... 

Wypaliłam się jeżeli chodzi o pomysły dotyczące tego opowiadania. Mam nadzieję że to tylko na jakiś czas i niedługo znów do was wrócę, a na dzień dzisiejszy chyba dam sobie spokój nie tylko ze względu na wypalenie,  ale i też z powodu waszej małej aktywności :(

Naprawdę, jest mi przykro że wyświetleń mam tysiąc a was tak mało komentuje + jest siedmiu obserwatorów... Myślałam że jakoś dotrwam do tego entego rozdziału...
Proszę was, 
komentujcie! 


~~~~~


W tej chwili pewnie każdy uważałby mnie za totalną wariatkę gdybym powiedziała komukolwiek co widziałam i zresztą, nadal widzę. Niedługo po tym jak dotarłam do toaletek, organizatorzy zaczęli zbierać uczestników wymiany. Nawet nie miałam czasu by ochłonąć i zacząć na nowo racjonalnie myśleć.

Po wejściu do autokaru i zajęciu miejsca, tylko raz wymieniłam się uśmiechem z Malwiną. Nie rozmawiałam z nią więcej, nie byłam w stanie. Ba, nie byłam nawet w stanie normalnie myśleć i odpisywać na smsy od Marty które w ciągu tych trzydziestu minut zdążyły zapełnić moją całą skrzynkę pocztową.

Oparłam głowę o róg oparcia i obserwowałam mijające nas samochody, obserwowałam jak niebo jeszcze bardziej ciemnieje, co w moim przypadku było co najmniej dziwne. Myślałam że bardziej czarne być nie może, a jednak… Miałam wrażenie jakbyśmy wszyscy powoli wjeżdżali w kręgi nicości, gubili się coraz bardziej i bardziej… aż w końcu znaleźlibyśmy się w samym centrum niczego. Przymknęłam powieki i próbowałam zasnąć, co niezbyt dobrze mi wychodziło. Cały czas miałam wrażenie jakby ktoś mnie obserwował, a przerażający widok chłopca który dostrzegłam na postoju sprawiał iż jeszcze bardziej czułam się przygnieciona rzeczami które w gruncie rzeczy nigdy się nie wydarzyły. Otworzyłam ponownie oczy, tym razem skupiając wzrok na zegarze umieszczonym zaraz nad kierowcą autokaru. Patrzyłam jak minuty powoli zmieniają się w godziny, a mętlik w mojej głowie który powstał w przeciągu tych paru godzin, sprawił że jeszcze bardziej miałam ochotę wrócić do normalnego życia w Łodzi.

Oddychałam niezwykle powoli patrząc na wolno zmieniające się cyfry. Moje serce zdążyło się już uspokoić, wszystko prócz mojej głowy. Zwróciłam głowę na chwilę w stronę okna, w zamiarze zlokalizowania miejsca gdzie akurat jesteśmy. Oddaliłam się od niego kiedy tylko zauważyłam odbicie chłopca siedzącego obok śpiącego mężczyzny którego poznała wcześniej Malwina. Moje serce znów przyśpieszyło, odwróciłam głowę zerkając na chwilę w stronę Malwiny która z zainteresowaniem przyglądała mi się. Oparłam się o siedzenie i zwróciłam twarz w stronę przedniej szyby. Zwariowałaś, Julia. Najzwyczajniej w świecie zwariowałaś. Nie ma żadnej dziewczynki sprawiającej iż podnosi mi się poziom adrenaliny we krwi, nie ma żadnego chłopca na widok którego popadasz w istne przerażenie. Po prostu sobie coś ubzdurałaś i naoglądałaś się za dużo horrorów. Teraz masz tego skutki. Tak właśnie zaczęłam sobie powtarzać kiedy w nocy dojeżdżaliśmy do Włoskiej granicy.

- Musisz zakryć nadgarstek – usłyszałam przyciszony głos Malwiny która nie wiadomo kiedy znalazła się na siedzeniu obok. Zwróciłam głowę w jej stronę ze zmarszczonym czołem. Otworzyłam usta chcąc się odezwać jednak nie wiedziałam co jej powiedzieć – Albo to zdejmij – zbliżyła się i palcami złapała sznurki mojej bransoletki. Patrzyłam na nią zdziwiona. – Och, nie możesz? – zapytała zabierając rękę. Odwróciła się na moment do tyłu a kiedy znów wzrokiem wróciła do mnie, spojrzała na mój zakryty nadgarstek.

- Dlaczego? – wydusiłam z siebie pełna obaw. To wszystko stało się tak bardzo skomplikowane, niczego nie rozumiałam. Nie byłam w stanie zrozumieć. – O co chodzi? – szepnęłam uwieszając na koleżance swój wzrok.  Ta natomiast jeszcze raz odwróciła się do tyłu.

- Skąd ją masz? – zapytała szeptem ignorując moje pytania. Spojrzała na mnie palącym wzrokiem rozglądając się co chwila w różne strony.

- Nie pamiętam – odpowiedziałam jej równie cicho co ona. Kiedy na jej twarzy pojawił się lekki, tajemniczy uśmiech byłam jeszcze bardziej pogubiona – Noszę ją odkąd pamiętam, nigdy nie mogłam jej zdjąć. Ale o co chodzi? Dlaczego ja nie…

- Za kilka minut powinien być postój, no wiesz… Zamiana kierowców – przewróciła oczami – pójdziesz ze mną tam, gdzie jego nie będzie – kciukiem wskazała na chłopaka z którym rozmawiała na austriackiej stacji – Nie powiem Ci zbyt wiele, bo sama będziesz musiała do źródła dojść.

- Ale… - zaczęłam nieco głośniej, przez co w odpowiedzi gdy Malwina zaczęła powoli wracać na swoje miejsce posłała mi groźne spojrzenie. Zamilkłam i już się nie odezwałam.

Odwróciłam się do tyłu na moment, aby zobaczyć jak nowy kolega Malwiny powoli się budzi i również na mnie spogląda z towarzyszącym mu uśmiechem, moje serce znów zaczęło drżeć. „Andy” usłyszałam szept dobrze mi znanej dziewczynki. Odwróciłam się jeszcze bardziej zakłopotana. Zwróciłam uwagę na poruszające się wargi Malwiny które aż krzyczały „zamknij je”. Oparłam się o siedzenie i zwróciłam twarz w kierunku okna, zamykając przy okazji oczy. Cierpliwie bądź nie, czekałam na moment kiedy autokar zatrzyma się a blond włosa  opiekunka oznajmi iż możemy iść się przewietrzyć.

Dochodziła druga w nocy, a do moich uszu dobiegł głos kobiety która właśnie informowała wszystkich (nie) śpiących o postoju który miał się odbyć za niespełna pięć minut. Westchnęłam cicho uchylając powoli powieki. Podniosłam się natychmiast kiedy obok mnie, przechodził chłopak o którym wspominała Malwina jakiś czas temu. Bałam się zobaczyć w jego pobliżu znów tego chłopca, byłam naprawdę przerażona.

Kiedy przechodził obok, coś na jego nadgarstku zaświeciło, jakby jasny blask odbił się od metalowego fragmentu. Miał na sobie bransoletkę, i to nie byle jaką. Moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości kiedy zobaczyłam dokładnie taki sam fragment bransoletki jaki ja miałam na nadgarstku. Spojrzałam na mój nadgarstek wystraszona faktem iż mógł mi ją zdjąć, ale moja była nadal tam gdzie ją ostatnio ukryłam. Przez moje ciało przebiegło stado dreszczy z towarzyszącą falą ciepła. Jakby to była właśnie odpowiedź na moje wszystkie pytania.

Poczułam jak ktoś chwyta mnie za rękę i ciągnie w górę. Spojrzałam nadal nieobecnym wzrokiem na Malwinę która naprawdę szybko wyprowadza mnie z autokaru. Zatrzymała się na moment i rozejrzała wokół.

- Chodź. – powiedziała ciągnąc mnie w kierunku całodobowego sklepiku. Przed wejściem jeszcze raz odwróciła się i przejrzała każdy centymetr otoczenia. Odwróciłam się niedługo po niej, napotykając grupkę chłopaków stojących przy magazynach. Wśród nich, stał chłopak którego prawdopodobnie szukała Malwina. – No proszę, z tobą wszystko lepiej idzie. – mruknęła pod nosem pchając skrzypiące drzwi. Poszłam za nią, aż do damskich toalet.

- Możesz mi w końcu powiedzieć o co tutaj chodzi? – zapytałam zniecierpliwiona kiedy to Malwina zaglądała pod każdą kabinę. Kiedy stwierdziła iż nikogo tutaj nie ma, podeszła do drzwi i pod klamkę włożyła drewnianą deskę.

- Wtedy kiedy Pani Kasia do ciebie podeszła, widziałaś coś, prawda? – zapytała przemieszczając się – Widziałaś coś, czego nikt inny nie może widzieć… - ciągnęła rozglądając się wokół w poszukiwaniu czegoś co mogłoby zakryć małe okienko. Zmarszczyłam czoło. – I nie ściemniaj z paszportem. Myślałaś że Ci uwierzę? Błagam… To była chyba najgłupsza wymówka jaką kiedykolwiek słyszałam. – Odwróciła się do mnie posyłając mi wymowne spojrzenie.

- Ja... um… - zawahałam się. Nie wiedziałam co mam zrobić, byłam w pułapce z której nijak nie mogłam się wydostać.

- Dobra, obydwie znamy odpowiedź. – przewróciła oczami – Kogo zobaczyłaś? – jej ton głosu był naprawdę przerażająco poważny. Czułam się jak na przesłuchaniu w sprawie morderstwa.

- Dziewczynkę. – odpowiedziałam w końcu modląc się by nie zaczęła uważać mnie za totalną wariatkę.

- Na ile wyglądała? – Zadała kolejne niejasne dla mnie pytanie siadając na zimnych kaflach pod ścianą. Poklepała miejsce obok, dając mi do zrozumienia bym usiadła na tym miejscu.

- Nie wiem, na pięć lat? Sześć? – zmarszczyłam czoło przypominając sobie jak wyglądała. Podeszłam niepewnie do dziewczyny i osunęłam się po płytkach – Dlaczego pytasz?

- Dostałaś ją mając pięć, sześć lat? – spojrzała na mnie ze zmartwioną miną. Przegryzła wargę poprawiając równo obciętą grzywkę a na koniec westchnęła. Chociaż nie byłam pewna czy to było westchnięcie czy raczej jakiś dziwny dźwięk niedowierzania oraz zmartwienia. Kiedy pokręciłam głową i chciałam to rozprostować, Malwina zaczęła gorączkowo kręcić głową. – To nie jest zwykła błyskotka, Julia. Osobie, która otrzyma ją w prezencie – wskazała na mój zakryty rękaw – w odpowiednim czasie, zaczyna pokazywać się postać kogoś kto mniej więcej przypomina wiekiem ten w którym ona ją dostała. Każda wygląda inaczej. Jedna może wyglądać jak gruba pieszczota, druga może przypominać normalną, ozdobną i skromną bransoletkę z przywieszkami które mają specjalne znaki rozpoznawcze.  – Powiedziała powoli i wyraźnie tak jakby chciała bym zapamiętała każde słowo które wypłynęło z jej ust. Zmarszczyłam czoło i przekręciłam głowę tak, bym teraz patrzyła prosto, w drzwi.

Zapanowała kompletna cisza. Ja powoli przetwarzałam to co powiedziała mi Malwina, a przynajmniej próbowałam. To wszystko jest takie dziwne, przerażające i… nie prawdopodobne! Takie rzeczy dzieją się tylko w filmach czy książkach! To jest… Ugh! Nawet nie jestem w stanie tego opisać. Nie byłam w stanie w tej chwili racjonalnie myśleć. Zgłupiałam, kompletnie zgłupiałam…

- Czyli… - nabrałam powietrza do płuc – Ta dziewczynka to ja, ale w wersji pięciolatki? – wypuściłam je i zwróciłam głowę w stronę Malwiny. Wyglądała tak jakby przez cały czas odkąd ostatni raz się odezwała nie odrywała ode mnie wzroku, tym bardziej… nie robiła sobie nic z tego że ja to widzę. Kiedy pokiwała głową, uniosłam brwi do góry wracając wzrokiem do drzwi. Aha, czyli teraz to nie byle jaka straszna dziewczynka. To ja. No… To wiele już zmienia… Ale… Boże, to jest takie chore! – Dlaczego On – kiwnęłam w lewą stronę – miał taką… - „Idzie tu!” zamarłam na moment kiedy usłyszałam naprawdę, naprawdę przerażający krzyk tej małej istoty. Spojrzałam na Malwinę z istnym przerażeniem a ona zmarszczyła czoło. Po chwili, klamka zaczęła się poruszać.

- Pod żadnym pozorem, nie waż się podnosić rękawa! – ostrzegła mnie łapiąc za rękę kiedy to ja próbowałam podnieść się z ziemi. Pokiwałam głową, przerażona hałasem jaki wywoływał chłopak próbujący dostać, a raczej rzucić się do łazienki.

Malwina zaraz po mnie, wstała i podeszła do drzwi. Kiedy wyjęła spod klamki drewnianą belkę, do pomieszczenia wpadł Ten sam chłopak którego „poznałyśmy” przed czterema godzinami. Wyglądał zupełnie inaczej niż wtedy kiedy na nas wpadł przypadkiem, jakby miał zamiar się na kogoś rzucić, i nawet nie minęła sekunda od momentu kiedy drzwi runęły na ścianę obok, a nieznany chłopak przygwoździł mnie do ściany. Zamarłam gdy poczułam jak silnie przytrzymuje moje ciało przy ścianie. Jego wzrok był kompletnie ciemny który nie wyrażał nic innego niż wściekłość, chęć zrobienia komuś krzywdy albo jak kto woli – złapać sprawcę popełnionego morderstwa, którym w tym przypadku byłam ja. Rysy  jego twarzy były wyraźnie zarysowane a po środku jego czoła wystawała potężna żyła. Zdecydowanie był przerażający. Zacisnęłam mocno powieki walcząc z pragnieniem krzyknięcia, wezwania pomocy, nawet nie potrafiłam rozróżnić dźwięku wiatru, mojego oddechu i szybko bijącego mojego serca.  

Kiedy chłopak spojrzał mi w oczy, jego mimika twarzy wyraźnie złagodniała. Jego ręce przestały tak mocno przyciskać moje ciało do ściany a jego oczy zabłysnęły cudownym błękitem.

***

- To jest chore, Julka! Nikt na świecie nie ma takich oczu! – Marta roześmiała się na cały głos podtrzymując rękoma swój brzuch jakby lada moment miał się rozpłynąć. Przewróciłam oczami wstając z miejsca.
- Mów co chcesz, ale ja wiem że gdzieś tam na pewno taki ktoś jest. – Broniłam się podchodząc do drzwi balkonowych – Jestem przekonana że jest gdzieś na świecie taki ktoś.

- Żyjesz marzeniami, dziewczyno – przyjaciółka podeszła do mnie – A może ten twój kochanek jest grubo po pięćdziesiątce? Boże! – ryknęła kolejnymi salwami śmiechu – wyobraź sobie, wracasz do domu kompletnie wyczerpana… Słyszysz wołanie tego dziadka… Wchodzisz do łazienki, a tam ON! Siedzi w wannie obsypanej płatkami róż z szampanem w ręku. – oparła się o ścianę obok mnie i uśmiechała się wyraźnie rozbawiona. – Wyobrażasz sobie jak wygląda seks z takim dziadkiem? – roześmiała się radośnie tym razem ciągnąc mnie w swoje ślady.

- A kto wie? Może czai się za rogiem… - mruknęłam wywracając oczami. Podeszłam bliżej okna wyglądając przez nie i obserwowałam jak srogie krople deszczu uderzają o balustradę. – A może spotkam go na wymianie… - powiedziałam nieco ciszej. Kiedy śmiech przyjaciółki ucichł a w pomieszczeniu zapadła grobowa cisza, zganiłam siebie za nie ugryzienie się w język.

- Wyjeżdżasz na wymianę? Kiedy? – zapytała zdziwiona równie cicho co ja. Westchnęłam cicho nadal wpatrując się w okno.

Śnieżno-biała sukienka sięgająca za kolana oślepiała moje oczy. Mała dziewczynka z czarującym uśmiechem stała po drugiej stronie ulicy. I gdyby nie to, że uśmiechała się przez co wyglądała na naprawdę uroczą, miałabym wrażenie jakby dosłownie przed momentem uciekła z Ringu, kiedy to mała Morgan przyglądała się kamerze przez kilkanaście godzin, bez żadnego poruszenia się w szpitalu psychiatrycznym.     
Zwróciłam głowę w stronę Marty i uśmiechnęłam się lekko.

- Na początku lipca.

***

I właśnie tamtego dnia pierwszy raz zobaczyłam młodszą wersję mnie. Marzenia może czasem się spełniają… Pomyślałam obserwując kryształowo - błękitne tęczówki z nadal widocznym strachem w oczach. Chłopak odsunął się na dużą odległość ode mnie i przeczesał rękoma włosy szukając jakiegoś usprawiedliwienia. Ja w tym czasie poprawiłam swój sweter, opuszczając go nieco do dołu, unikając wzroku Malwiny. Boże, dlaczego ona nie zareagowała…

- Przepraszam… Ja… - podrapał się po tyle głowy – słyszałem krzyki i myś… - przerwał w połowie gdy do naszych uszu dobiegł wrzask dziewczyny. W trójkę wybiegliśmy bocznym wyjściem które znajdowało się niemal obok drzwi od toalet, prosto do źródła dźwięku.

- Szczura się boisz?! – usłyszałam pełen wyrzutów głos jakiegoś chłopaka. Zatrzymałam się razem z Malwiną i przyglądałyśmy się razem ten naprawdę zabawnej scenie przed nami. – następnym razem krzycz „szczur” czy coś podobnego, a nie wrzeszczysz jakby ktoś ci krzywdę robił! – zacisnął pięści.

- Nic się przecież nie stało, Marek… - chłopak który kilka chwil temu miał  rządzę mordu w oczach podszedł do tamtego klepiąc go po ramieniu. Zmarszczyłam czoło kiedy obydwoje odwrócili się w naszą stronę.

Szczerze powiedziawszy, każdy dla mnie jest tu nieznany. No, prócz Malwiny… i jeżeli mam być naprawdę, naprawdę szczera co do poznania ich wszystkich… to wolałabym tego nigdy nie robić. Wystarczy że nazwę ich X i Y. X’em będzie ten który chciał mnie (chyba) zabić, a Y będzie ten drugi.

Chłopak X odwrócił się od nas całkowicie po wypowiedzeniu przez kolegę Y kilku niezrozumiałych dla mnie i dla Malwiny słów. Spojrzałam na dziewczynę, która również w tym momencie na mnie spojrzała i kiedy kiwnęła głową, odwróciłyśmy się napięcie i zaczęłyśmy się oddalać od zebranej grupki uczestników wymiany. „Nikt na świecie nie ma takich oczu” Odwróciłam się na moment, aby tylko napotkać również wzrok chłopaka X. Uśmiechnął się lekko, ale ten uśmiech nie przypominał tego w autokarze czy na postoju w Austrii. Odwróciłam się napięcie, i patrząc prosto przed siebie, skręciłam w prawo.

- Myślisz że mówił prawdę? – zapytałam cicho wpatrując się w czubki swoich butów – No wiesz… o tym krzyku kiedy… - zerknęłam na Malwinę a po chwili przymknęłam lekko powieki wzdychając.

- Sama sobie odpowiedz na to pytanie. – Odpowiedziała wywołując u mnie mieszane uczucia. Zmarszczyłam czoło znów na nią spoglądając. Co? – chodź, zaraz odjadą bez nas. – pociągnęła mnie za dłoń w kierunku autokaru.

Miałam pragnienie powrotu do domu. Naprawdę chciałam wrócić. Chciałam znów zobaczyć rodziców, siostrę i Martę. Usiąść z nimi w salonie i z Wenus na kolanach oglądać filmy na DVD. To wszystko było tak bardzo nie zrozumiałe dla mnie, takie nieprawdopodobne i pochrzanione, iż chciałam po prostu usiąść, zamknąć oczy i pomyśleć iż kiedy je znów otworzę, będę stała przed drzwiami do mojego pokoju.

Skuliłam się przy oknie i oparłszy się o oparcie, czekałam aż ruszymy dalej. Przez cały czas dziwnie się czułam, ciągle miałam wrażenie jakbym nadal była w tej toalecie, przyciśnięta do ściany. Sapnęłam cicho zamykając powieki, przez moment czułam ten sam zapach wody kolońskiej tego chłopaka co oznaczało iż przechodził tędy. Ale zapach jakoś tak dziwnie nie opuszczał moich nozdrzy. Otworzyłam oczy i zobaczyłam go. Stał dokładnie przy moim siedzeniu i patrzył na mnie. Wskazał dyskretnie na wolne siedzenie obok mnie pytając czy jest wolne. Pokiwałam głową a moje ciało ogarnął strach. Kiedy usiadł, przez chwilę milczał. Ja też milczałam. Nie chciałam z nim rozmawiać, nigdy nie chciałam z nim rozmawiać.

Moją uwagę przykuła dziewczyna siedząca dwa miejsca dalej. Malwina patrzyła skoncentrowana na rękę nieznajomego, jakby próbowała coś zrozumieć. Spojrzała po dłuższej chwili na mnie, a kiedy zauważyła że ja również na nią patrzę, uśmiechnęła się lekko i zajęła się swoją sąsiadką. Zmarszczyłam czoło, odważając się spojrzeć w to samo miejsce co ona. Bransoletka.

Odwróciłam wzrok w stronę okna, kiedy chłopak spojrzał w moją stronę. Przez cały czas czułam na moim ciele jego wzrok, jakby w ułamku jednej sekundy obejrzał mnie całą. Otuliłam rękoma kolana, uważając przy tym by nikt nie zobaczył tego co mam na ręku, a kiedy usłyszałam głos chłopaka siedzącego obok mnie, serce mi stanęło. Naprawdę się bałam.

- Chciałem Cię jeszcze raz przeprosić za tamto… - zamilkł na chwilę aby pomyśleć co chce dalej powiedzieć, albo… czekał aż ja się odezwę? Ale czy tego chciałam? Poprawka: czy potrafiłam? – Nie chciałem żeby tak wyszło… - mruknął ciszej pochylając się do przodu tak, aby zobaczyć choć połowę mojej twarzy. „nie odzywaj się” usłyszałam cichy szept małej dziewczynki. Odwróciłam głowę w kierunku chłopaka, a za jego twarzą, dostrzegłam tą małą istotkę. Patrzyła na nas, kręciła głową.

Kiedy ja znów spojrzałam na chłopaka, on skoncentrowany odwrócił głowę w kierunku w który dopiero patrzyłam a po chwili spojrzał znów na mnie. – przyjmiesz przeprosiny od kompletnego dupka? – zapytał uśmiechając się lekko. „wiem że gdzieś tam na pewno taki ktoś jest.” Potrząsnęłam głową odwracając wzrok. Po chwili usłyszałam ciche westchnięcie i poczułam jak powoli podnosi się z miejsca. – Jeszcze raz przepraszam.